piątek, 10 sierpnia 2012

"Winnica w Toskanii" - Ferenc Mate

tytuł oryginału: A Vineyard in Tuscany. A Wine Lover’s Dream
tłumaczenie: Zbigniew Kordylewski
liczba stron: 240
ISBN: 978-83-7648-043-5
oprawa: miękka
data wydania: 2008 (Prószyński i S-ka)
moja ocena: 4/6


W wakacje często sięgamy po określony typ książek: szukamy lektur lekkich, rozluźniających - takich, które pozwolą nam na chwilę umysłowego relaksu. A jeśli przy okazji możemy przenieść się jakieś urokliwe miejsce i uszczknąć odrobinę odmiennej kultury, tym lepiej. W poszukiwaniu tego wszystkiego sięgnęłam po Winnicę w Toskanii, i zdradzę Wam już teraz: nie zawiodłam się.
 
Ferenc Mate w życiu osiągnął sporo i pewnie wielu z nas może mu tylko pozazdrościć. Ten węgierski pisarz, żeglarz i podróżnik zapragnął jednak wpędzić szarego człowieka w jeszcze większe kompleksy i... założyć winnicę. Osiadł więc wraz z rodziną w bajecznej Toskanii, krainie nie tylko wybornych win, ale także fenomenalnej kuchni, przyjaznych ludzi i zapierających dech w piersiach krajobrazów. Niestety, nawet w takim miejscu trzeba ciężko zapracować na spełnienie marzeń. Mate borykał się z wieloma trudnościami: od kłopotów ze znalezieniem odpowiedniej ziemi, przez remont liczącej kilkaset lat posiadłości aż po jelenie harcujące wśród winorośli. A o tym, jak poradził sobie z licznymi wyzwaniami, napisał książkę, którą czyta się wyjątkowo bezproblemowo.

 
Słowo, które moim zdaniem najlepiej charakteryzuje Winnicę w Toskanii brzmi: zabawna. To właśnie humor, z jakim autor opowiada o swoich perypetiach urzekł mnie najbardziej. Zdarzało mi się chichotać, rechotać, a nawet płakać ze śmiechu, gdy czytałam chociażby o próbach ujarzmienia traktora czy przygodzie w urzędzie. Podobała mi się także spora doza autoironii i sarkazmu, którymi częstuje nas autor - w połączeniu z leciutkim jak piórko stylem robiła naprawdę dobre, i przede wszystkim autentyczne wrażenie.


"Żeby zostać światowej klasy wytwórcą wina, trzeba najpierw mieć trzy rzeczy: pasję związaną z winnicami, doskonale wyszkolony nos oraz aktualny numer na gorącą linię dla samobójców."
 
Akcja książki nie należy do najszybszych, nie ma tu szaleńczego tempa, a jednak dynamizmu nie brakuje. Rytm jest świetnie wyważony: tak, byśmy nie mieli poczucia uczestniczenia w wyścigu po winnicę, ale też nie stracili zainteresowania. Niestety, mimo dołożonych przez autora starań zdarzają się momenty... cóż, senne. Opis heblowania deski raczej nie każdego zainteresuje, zwłaszcza, gdy liczy więcej niż dwa zdania. Niewiele takich fragmentów się zdarza, ale przyznam szczerze - nawet te nieliczne po prostu przeskakiwałam.

 
Sielankowy klimat Winnicy w Toskanii budują nie tylko przyjemny język i płynna akcja; godni uwagi są także bohaterowie drugo- czy nawet trzecioplanowi oraz żywe opisy włoskiej kultury, obyczajów i mentalności. Można odnieść wrażenie, że od lat zna się tych przemiłych ludzi i nie raz samemu przyrządzało się przepyszne dania kuchni toskańskiej. Irytować może jedynie - oprócz wspomnianych spowalniaczy fabuły - lekki chaos panujący w opowieści. Gdybyście kiedyś zastanawiali się, jak można na przestrzeni kilku zdań przeskoczyć z tematu dachówek na borowiki, a z borowików na obsługę dźwigu, zajrzyjcie do Ferenca Mate.

 
Cóż więcej mogę powiedzieć? Lektura tej dość szczególnej autobiografii sprawiła mi sporo radości i pogłębiła moje zainteresowanie Italią. Czy będę pamiętać o niej po latach? Raczej nie. W ciepły letni wieczór jednak sprawdziła się całkiem nieźle.

19 komentarzy:

  1. Twoja recenzja spada mi jak z nieba. Książkę mam w planach, od dwóch tygodni gości na mojej półce i zastanawiam się, kiedy po nią sięgnąć. Do Toskańskich autobiografii troszkę się sparzyłam.
    Miało to miejsce po przeczytaniu "Pod słońcem Toskanii", gdzie opisy piaskowania belek, czyszczenia ścian, wybierania materiałów na zasłony zajmowały czasem całą stronę. Cóż, chciałam przeczytać biografię pisarki, a nie jej domu.
    Ale skoro Twoja recenzja jest tak zachęcająca i więcej w niej momentów ciekawych niż tych nudnych, to jeszcze w tym miesiącu sięgnę po nią. ;)
    I jeżeli chodzi o opisy Włoch... Polecam książki Marleny de Blasi "Tysiąc dni w Wenecji", "Tysiąc dni w Toskanii" i "Tysiąc dni w Orvieto" (tej ostatniej jeszcze nie czytałam, ale dwiema poprzedniczkami jestem oczarowana).
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Tysiąc dni w Toskanii" czeka na swoją kolei, myślę, że sięgnę po nią niedługo, muszę kilka tygodni odpocząć od włoskich klimatów ;)

      Usuń
    2. U mnie poszło od razu. "Pod Słońcem Toskanii", "Tysiąc dni w Wenecji", "Tysiąc dni w Toskanii". Raz za razem. :D Dlatego teraz chwilę odpoczywam od włoskich klimatów. Jestem ciekawa, która część najbardziej przypadnie Ci do gustu ;)

      Usuń
  2. Chętnie przeczytam w leniwe popołudnie ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam inną książkę tego typu na półce. Co prawda nie autobiografia ale klimat iście wakacyjny. Do tego akcja rozgrywa się w Hiszpanii Taki balsam na dusze . Wkrótce recenzja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chętnie przeczytam coś z Hiszpanią w tle, także czekam na recenzję:)

      Usuń
  4. Brzmi przyjemnie. Może kiedyś przeczytam. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka zdecydowanie na słoneczne wakacyjne popołudnie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pomimo wad tej książki czuję się zachęcona do przeczytania;) Nie mam na koncie jeszcze żadnych przeczytanych historii z Toskanią w tle. A chyba szkoda.. Chętnie poznałabym tę, ze względu na opisaną historię i na poczucie humoru autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej Ty, a gdzie Stasiuk! Na blogu wyświetliło mi się, że dodałaś recenzję i strasznie się na nią napaliłam, bo wielbię Stasiuka namiętnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez przypadek opublikowałam recenzję napisaną do połowy i czym prędzej musiałam ukryć ten incydent;) Obiecuję Stasiuka w poniedziałek!

      Usuń
  8. Uwielbiam Włochy, dlatego z pewnością sięgnę, tym bardziej, że określiłaś książkę jako zabawną.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam teraz w planach przeczytać książkę "Amore! Amore! Czyli miłość po włosku". Może jak ta pozycja mi się spodoba to zajrzę i do tej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się zabierałam do "Amore! Amore!", ale przyjaciółka odwiodła mnie od tego pomysłu. Czekam więc na Twoją recenzję, jestem ciekawa Twojego zdania :)

      Usuń
  10. Zawsze chętnie przeczytam takie książki, to zdecydowanie coś co lubię :) Włochy to niewątpliwie kraj interesujący :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hmm .. książka wydaję mi się taka klimatyczna .. idealna na wakacje :)
    Wpadnij do mnie

    OdpowiedzUsuń
  12. Wydaje się idealna na lato. Z chęcią przeczytam, lubię takie książki:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Trudno znaleźc w natłoku książek o tej tematyce dobrą pozycję, tytuł zanotowany:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. "Winnica w Toskanii" nie jest dziełem wybitnym, ale z pewnością lepszym niż wiele innych książek napisanych na fali popularności wiejskiego życia we Włoszech ;)

      Usuń

Moje serce raduje każdy komentarz - oprócz tych, które go nie radują;) Dziękuję za Twój czas, Czytelniku, i Twoje zainteresowanie. Gorąco zapraszam do dyskusji. Do przeczytania!