wtorek, 18 września 2012

Gosposia prawie do wszystkiego - Monika Szwaja


liczba stron: 352
ISBN: 978-83-925879-3-4
oprawa: miękka
data wydania: 2009 (SOL)
moja ocena: 4+/6


Mimo całej niechęci dla polskiej literatury kobiecej, Monikę Szwaję uwielbiam. Kiedy ostatnio odkryłam zalegającą na półce i zapomnianą już Gosposię prawie do wszystkiego, nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu. Za oknem szaro, chłodno i deszczowo, a tu wpada mi w ręce lektura ciepła i słoneczna. I jak można się temu oprzeć?:)

Maria Strachocińska zarzuciła karierę naukową, by zostać żoną idealną. Dla swojego męża, znanego prawnika, urządziła luksusowy loft w Żyrardowie, wydawała przyjęcia, sprzątała, gotowała - kilka lat po ślubie wciąż szaleńczo zakochana. Miłość przeszła jednak jak ręką odjął, gdy Aleks rzeczoną ręką pchnął połowicę na kanapę z taką siłą, że udało jej się przekoziołkować i przyjąć na głowę cios od donicy i kolumienki, na której stała. Maria, po powrocie ze szpitala postanowiła się ewakuować, uciec jak najdalej. Ale gdzie? Życie pchnęło ją najpierw do uroczego Zakopanego i sympatycznej teściowej, by ostatecznie roztoczyć przed bohaterką uroki Szczecina. Wśród przyjaznych dusz (w różnym wieku) Maria - Mareszka - krok po kroku buduje swój świat na nowo, zostając... kuchtą. Turbomiotłą. A tak właściwie: elegancką gospodynią domową za wielkie pieniądze, i z wielkimi umiejętnościami.

Jestem, po raz kolejny zresztą, absolutnie rozczulona. Losy Marii, choć dość nieprawdopodobne, niejednokrotnie wzruszyły mnie, zmusiły do uśmiechu i refleksji. Pani Szwaja stworzyła niebywale ciepłą opowieść o przekraczaniu własnych ograniczeń, pisaniu nowych początków i pięknie przyjaźni. Od pierwszych stron czułam się zadomowiona, a każdego bohatera witałam jak starego druha (oprócz tego buca - w znaczeniu krakowskim - Aleksa). Po prawdzie, wielu z nich było dość posuniętych w wieku, co tylko przydawało książce uroku i dowodziło, że metryka nie ma znaczenia.

Gosposię prawie do wszystkiego czyta się szybko i przyjemnie. Znalazłam kilka literówek, co mogłoby mnie wyprowadzić z równowagi, na szczęście jednak nie było ich wiele. Wadą mógłby dla niektórych być także język, jakim posługują się bohaterowie - rozmija się on nieco z potoczną mową. Jest piękny, kwiecisty, z "jajem" i przymrużeniem oka, dla mnie bomba, choć sama raczej nie rozmawiałabym tak z przyjaciółmi. Z drugiej strony - nie mam tak ekscentrycznych przyjaciół;)

Interesujące postacie i przyjemny styl to spore, acz nie największe walory powieści pani Szwai. Przede wszystkim bowiem książka niesie ze sobą ogromny ładunek pozytywnej energii, inspiruje do odwagi i wiary w siebie. Dla niejednej kobiety losy Mareszki będą zachętą, by przełamać strach i coś w swoim życiu zmienić, i za to autorka zaskarbiła sobie moją dozgonną sympatię. Polecam Gosposię prawie do wszystkiego na chłodne wieczory - rozgrzewa niczym kubek kakao.

15 komentarzy:

  1. Również mam słabość do tej autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam żadnej książki tej autorki i widzę, że muszę to nadrobić ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak najbardziej bym przeczytała tę ksiązkę, albo w ogóle zapoznała sie z twórczością tej autorki. A ta historia mnie zaciekawiła, a także ten kwiecisty język. ;)

    Pozdrawiam,
    Klaudyna

    OdpowiedzUsuń
  4. O. Nie slyszalam nigdy o tej, ale o samej autorce owszem. Mam zamiar przeczytać w najbliższym czasię "Zupę z ryby", jej autorstwa, ale ta też zapewne zła nie jest ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupa z ryby fugu też jest świetna, chociaż tematyka cięższa - mimo to mnóstwo w tej książce pogody i energii, także polecam;)

      Usuń
  5. Czytałam tę i wiele innych. Lubię styl jakim pisze Pani Szwaja , taki z przymrużeniem oka .
    Książki jej pozytywnie oddziałują więc są dobre na chandrę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam jeszcze tej książki, ale mam ją na liście tych, z którymi chcę zapoznać się któregoś pięknego dnia. Przed nami wiele chłodnych, jesiennych dni, więc myślę, że ta książka byłaby dobra na takie wieczory. Poszukam jej w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
  7. Autorkę znam, ale tylko ze słyszenia. Za to moi rodzice są jej fanami. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mama podobnie, to zresztą ona mimo oporów z mojej strony Szwaję mi podsunęła ;)

      Usuń
  8. Nie czytałam, kolejna autorka do poznania w niedalekiej przyszłości ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też generalnie nie przepadam za literaturą kobiecą, w polskim wydaniu zwłaszcza. Szwai czytałam do tej pory "Romans na receptę" i nawet mi się spodobał. Byłam mile zaskoczona tą książką. Próbowałam też "Dom na klifie', ale ta pozycja nieszczególnie mi się spodobała. Na razie nie mam ochoty na kolejne pozycje tej pisarki. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Moniki Szwai czytałam "Stateczną i postrzeloną", którą bardzo mile wspominam, natomiast "Dom na klifie" po prostu mnie męczył (pomysł lepszy niż wykonania), więc może kiedyś dam szansę "Gosposi...", zwłaszcza, że to podobno bardzo ciepła książka ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Izabela z Litwy .27pazdziernika2012r
    Po odwiedzeniu Matki Boskiej Czestochowskiej popadla mi w rece ksiazka " Gosposia prawie do wszystkiego" Moniki Szwaji to poczulam jak mi oswiecili te 2 kobiety. Mialam pelno zalu i do swojej mamy i do meza. Naswet na14 str. imie mego syna Mirek. Mama moja ma juz deminecje wspomina lata powojenne,bandytyzm ,wywozenie na Syberie i ciagle wspomina ziecia dobrego ktorego pozostawila jej corka nie dobra.
    Tak naprawde u boku stojac sluchajac opowiadan mamy chorej naprawde zasluguje na przepiekna ksiazke dla dzisiejszego pokolenia co pani MonikiSzwaji zachecam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Izabela z Litwy poczta el. 19520411@kaunas.init.lt

    OdpowiedzUsuń

Moje serce raduje każdy komentarz - oprócz tych, które go nie radują;) Dziękuję za Twój czas, Czytelniku, i Twoje zainteresowanie. Gorąco zapraszam do dyskusji. Do przeczytania!