wtorek, 12 czerwca 2012

"Przenośne drzwi" - Tom Holt



tytuł oryginału: PORTABLE DOOR
tłumaczenie: Tomasz Wilusz
liczba stron: 320
ISBN: 978-83-7648-250-7
oprawa: miękka
data wydania: październik 2009 (Prószyński i S-ka)

Zwabiona obietnicami świetnej zabawy, pratchettowskiego stylu, jak również ładną, charakterystyczną dla Prószyńskiego i S-ki okładką, zabrałam się za „Przenośne drzwi” Toma Holta ze sporym zainteresowaniem i nie mniejszymi oczekiwaniami. Skończyłam natomiast nieco skonsternowana, z jednej strony zawiedziona, z drugiej usatysfakcjonowana. I do tej pory nie mogę się zdecydować, czy książka Holta podobała mi się trochę, bardzo czy wcale.

Paul Carpenter to typ fascynujący niczym błoto na kaloszach - niezbyt przystojny, sympatyczny czy rozgarnięty. Wydaje się, że nawet jego prywatni rodzice raczej za Paulem nie przepadają i zostawiają go w Londynie, podczas gdy sami używają życia na słonecznej Florydzie. W takich niesprzyjających okolicznościach pozostało mu jedynie – o zgrozo – znaleźć pracę, i tu na scenę wkracza tajemnicza firma J.W. Wells & Co. Czym się zajmuje, tego Paul nie wie, ale w samym budynku, jak i we wspólnikach jest coś niepokojącego. Niepokojące staje się również uczucie, którym bohater zaczyna darzyć koleżankę zza biurka obok. Stara się więc zdobyć Sophie (trzeba dodać, że dość nieudolnie) i dowiedzieć się czegoś o swoich nowych szefach, ale czy wyjdzie mu to na zdrowie?
W „Przenośnych drzwiach” znajdziemy magię, miłość, i nawet wątki lekko kryminalne; a wszystko poprzeplatane ze sobą w sposób niezwykle chaotyczny. Trzeba jednak przyznać, że fabuła prowadzi się gładko, więc mimo całego tego miszmaszu książkę czyta się przyjemnie. Podoba mi się, że rozwiązanie zagadki poznajemy razem Paulem, co więcej – rozwiązanie to może zaskoczyć. Do mocnych punktów zaliczam też dużą intertekstualność, którą autor doskonale się posługuje – nawiązania do ikon popkultury czy celtyckiej mitologii wplecione są bardzo wprawnie i z dużym poczuciem humoru. A jeśli już przy humorze jesteśmy, to niestety zdarza mu się kuleć. Wbrew pozorom liczne przaśne żarciki i przerysowane gagi niecałkiem pasują do groteskowej konwencji „Przenośnych drzwi”, choć na pewno niektórym przypadną do gustu.
Podobne wątpliwości mam odnośnie głównych bohaterów, Paula i Sophie. On jest do bólu stereotypowy, ona – zwyczajnie antypatyczna, a oboje miejscami nudni. Natomiast postaci drugoplanowe to historia zupełnie odmienna, bowiem Holt stworzył barwną galerię osobowości, którą poznaje się z zaciekawieniem i przyjemnością. Wspólnicy w firmie, sekretarki czy nawet długi zszywacz w dużej mierze stanowią o atrakcyjności książki, i warto zwrócić na nich uwagę.
Generalnie rzecz ujmując, to mimo wszelkich wad „Przenośne drzwi” są naprawdę niezłą lekturą, dostarczającą sporej dawki rozrywki. Natomiast rozczarują się ci, którzy oczekiwali drugiego Pratchetta; zalecam jednak zignorowanie szalonych (i krzywdzących książkę) reklam wydawnictwa, a wtedy wszyscy będą, mniej lub bardziej, ale zadowoleni. Holt stworzył całkiem smaczną ‘wielkomiejską fantastykę’, a przy tym zgrabną satyrę na korporacje, którą warto przeczytać. Przyjemną, ale nie porywającą, w mojej ocenie wartą oceny 4/6.

8 komentarzy:

  1. Jeszcze się zastanowię, ale chyba jednak nie przeczytam. Zupełnie nie mój gatunek książek:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi tam się podobało, mimo że humor faktycznie przaśny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Może, może... Jak już uporam z zaległościami, to czemu nie:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm. Nie wiem czy przeczytam, bo mam sporo zaległości, jednak bardzo ciekawa recenzje :)
    Dzięki za odwiedzenie mojego bloga. Wpadaj częściej! :) Oczywiście dodaję do obserwowanych :)
    http://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słyszałam jeszcze o tej książce, ale może kiedyś po nią sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem w trakcie czytania. :) I muszę przyznać, że mam podobne wnioski...

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahha... ta okładka mnie dosłownie rozwala ;D

    Zapraszam na: http://recenzentka-fawelotte.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, okładka to z pewnością spory plus tej książki ;)

      Usuń

Moje serce raduje każdy komentarz - oprócz tych, które go nie radują;) Dziękuję za Twój czas, Czytelniku, i Twoje zainteresowanie. Gorąco zapraszam do dyskusji. Do przeczytania!