niedziela, 8 lipca 2012

"Gaumardżos. Opowieści z Gruzji" Anna Dziewit-Meller i Marcin Meller

liczba stron: 399 
ISBN: 978-83-7799-247-0
oprawa: miękka
data wydania: 2011 (Świat książki)


Czy u Was też lato zagościło na dobre? We Wrocławiu żar leje się z nieba, powietrze aż się lepi i chciałoby się stąd czym prędzej umknąć, ale o wakacyjnych wojażach mogę tylko pomarzyć. Na szczęście z pomocą przychodzi mi jak zwykle książka - i to książka nie byle jaka. Pozwólcie zaprosić się w magiczną podróż do kraju wina, wolności i pysznego jedzenia: witajcie w Gruzji.

Gaumardżos oznacza "na zdrowie", ale to także życzenie zwycięstwa. Państwo Mellerowie z pewnością zwyciężyli. Ze wspomnień, anegdotek i garści przydatnych informacji skomponowali opowieść lekkostrawną i pięknie podaną. Ni to reportaż, ni przewodnik, ale zapewniam - urok tej książki własnie w nieokreśloności i dyskretnym chaosie leży.

Nie od dziś wiadomo, że Polak, Gruzin - dwa bratanki, nasze kultury jednak łączy niewiele. Autorzy objaśniają więc meandry gruzińskiej mentalności na sto różnych sposobów, snując pasjonujące historie ludzi, miejsc, obyczajów. Niczym impresjoniści odmalowują obraz narodu dumnego i zaczepnego, ale o wielkim sercu. Państwo Mellerowie pozwalają sobie nawet na niewinny flirt z czytelnikiem, kusząc go i uwodząc aromatami kuchni i głębokim rubinem wina. Wszak wino ważnym elementem życia jest, podobnie zresztą jak biesiada - supra - i jedzenie. Ale jakie jedzenie! Opisy smakowitych pierożków chinkali czy sosu tkemali sprawią, że pocieknie Wam ślinka...

Gruzja to jednak nie tylko kraj serdecznych ludzi, pięknych widoków i bogatych smaków. Na szczęście, autorzy nie uciekają od trudnej historii i wciąż niepewnej przyszłości. Nie boją się także przyznać, że Gruzini to... wariaci. Postrzeleńcy żyjący w chaosie, bez zegarków i map. Ludzie wolni, którzy sami ustalają zasady. Już chcecie ich poznać?

Można jeździć pod prąd i bez prawa jazdy. Załatwienie najprostszych rzeczy bywa koszmarem. Na stacji benzynowej gość potrafi trzymać w jedne ręce wąż, a w drugiej zapalonego papierosa. Jeżdżą jak szaleńcy. Kiedy się otwierają jakieś drzwi, najpierw nikt się nie rusza, a potem wszyscy walą naraz. Ciągle krzyczą. Prądu często nie ma.

Język książki jest cudownie zróżnicowany. Rozdziały pisane przez pana Marcina kipią: inteligencją, ironią i humorem, momentami stając się wręcz mocno ukierunkowanym strumieniem świadomości. Bardziej zachowawcze rozdziały pani Anny pozwalają natomiast nieco po tej galopadzie odetchnąć - czytelnik nie męczy się, nie nudzi, nie wpada w jednostajny, usypiający rytm. Warto zaznaczyć też, że autorzy zapanowali nad słowem - w Gaumardżos każdy wyraz jest na swoim miejscu, barwny i lśniący, plastyczny. Wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach, tyle obrazów nam Mellerowie podsuwają.

Nie śmiem odmówić sobie kilku słów na temat pięknego wydania Opowieści z Gruzji. Przede wszystkim nie pojawiają się literówki, nadprogramowe przecinki, podwójne spacje, co znacząco wpływa na komfort czytania. Strony wypełnione są zaś nie tylko świetnymi tekstami, ale również wysokiej jakości fotografiami, które chyba nawet bardziej niż słowa. Książkę wzbogacono ponadto mapkami Gruzji, niezbędnymi przy takiej egzotycznej podróży z fotela. I to wszystko za niecałe 40 zł? Biorę!

Prawdopodobnie nie mogę nawet udawać, że jestem obiektywna. Mam ogromną słabość do państwa Mellerów, do Gruzji, i do Gaumardżos także. To piękna opowieść o miłości do kobiety - matki narodu - pełna pasji, finezji i dobrego humoru. Polecam jak najbardziej, nie tylko w wakacje i nie tylko miłośnikom książek podróżniczych. Zapraszam do obejrzenia klimatycznego trailera i oceniam to małe dziełko na -6/6.



16 komentarzy:

  1. Zainteresowałaś mnie tą pozycją:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię pana Mellera;) Ale niewykluczone, że po przeczytaniu "Gaumardżos" (które w końcu tak zachwalasz;) zmieniłabym trochę o nim zdanie, a przynajmniej doceniła dobrą opowieść o tak interesującym kraju, jakim jest Gruzja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie Pan Meller - jego żona zresztą także - ma piękny dar snucia opowieści, myślę więc, że niezależnie od Twojej antypatii, doceniłabyś pewnego rodzaju kunszt, z jakim napisana została ta książka. Polecam Ci ją gorąco!:)

      Usuń
  3. Zapowiada się bardzo ciekawie, chętnie przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo chciałabym przeczytać tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W Łodzi nieco lepiej, można wyjść na zewnątrz ze stosunkowo chłodnego pomieszczenia nie doznając przy tym szoku termicznego ;)
    A sama książka ostatnio wpadła mi w oko, póki co mam już zaplanowane parę następnych lektur, ale "Gaumardżos" dopisuje sobie do listy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja również lubię tę parę. Nie przepadam za książkami podróżniczymi, ale może na tę się skuszę ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam i muszę przyznać że jest to skarbnica wiedzy odnośnie Gruzji. Po przeczytaniu tej książki nie można wprost nie pokochać tamtych terenów a już na pewno ludzi tam mieszkających ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się;) Dla mnie "Gaumardżos", i potem spotkania autorskie z autorami były gwoźdźmi do trumny - z lekkiego zauroczenia przeszłam w stan permanentnej miłości do Gruzji;)

      Usuń
  8. Brzmi interesująco ;) Lubię książki podróżnice a wysoka ocena jest bardzo kusząca :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Z chęcią bym po to sięgnęła, mam nadzieję, że będę miała kiedyś okazję :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. jak nadarzy się okazja, to na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Od jakiegoś czasu czaję się na tę książkę. Poza tym mój znajomy ma więc niebawem pewnie w końcu po nią sięgnę. Sam osobiście miałem przyjemność poznać Gruzinów jakiś czas temu podczas półrocznego pobytu w Turcji. Dostałem nawet zaproszenie do ich kraju po powrocie do Polski, ale niestety na razie nie mam możliwości zrobić sobie takich wakacji. Gruzini są niezwykle GOŚCINNI. Wiedzą co to dobra zabawa, której non stop towarzyszy wielki uśmiech na twarzy. No i czia-dżia (powiedzmy, że wino... 70%-owe). Wariaci? Z pewnością, ale tylko w pozytywnym znaczeniu tego słowa. A to, że jeżdżą pod prąd na ulicach, czy coś w tym stylu... Egipt, Turcja, Tunezja... tam to wiedzą co to rajd na śmierć i życie. Do dziś pamiętam egipską taksóweczkę, którą jechałem pod prąd na "trzypasmówce". Ciekawie było ;) Ale nie ukrywajmy, Gruzja i ludzie tam mieszkający, mają wiele swoich problemów. Wiem, bo i o tym z nimi rozmawiałem. Więcej nie powiem, ponieważ tak jak wyżej napisałem, książki w rączkach jeszcze nie trzymałem i nie chcę przypadkiem negatywnie/pozytywnie wypowiedzieć się o niej bez wcześniejszej lektury. Dzięki za ciekawą recenzję. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety nie miałam jeszcze bliższej styczności z Gruzją czy Gruzinami, ale planuję wybrać się tam w nieokreślonej przyszłości. Myślę, że książka Ci się spodoba. Choć nie potrafię ocenić, jak wiernie kraj został w niej odmalowany mam wrażenie, że państwo Mellerowie całkiem nieźle oddali jego złożoność. Pozdrawiam:)

      Usuń
  12. Lubię książki podróżnicze, więc pewnie kiedyś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam niesamowitą słabość do książek podróżniczych. Akurat ta pozycja nie przekonała mnie do siebie, jednak po Twojej recenzji wiem, że po prostu ona musi zagościć na mojej półce. 40 zł za taką pozycję? Też w to wchodzę:D
    No i rozbił mnie ten malutki fragmencik cytowany przez Ciebie. Ja chyba mam gruzińskie korzenie. Czuję, że tam bym się świetnie odnalazła:D

    Poza tym, gratuluję recenzji. Wyszła na prawdę świetna.:)

    OdpowiedzUsuń

Moje serce raduje każdy komentarz - oprócz tych, które go nie radują;) Dziękuję za Twój czas, Czytelniku, i Twoje zainteresowanie. Gorąco zapraszam do dyskusji. Do przeczytania!